Czerwcowa aktualizacja Google - zamieszanie, nowości i wątpliwości

Czerwcowa aktualizacja Google – zamieszanie, nowości i wątpliwości

Google oficjalnie ogłosiło, że 3 czerwca miała miejsce aktualizacja. Zaznaczono, iż nie była ona zaprowadzona na bardzo szeroką skalę, jednak jest na tyle duża, że jej skutki będą na pewno widoczne.

Jak się okazało, efekty update’u są aż nadto widoczne.

Cisza przed burzą

2 czerwca Google ogłosiło na Twitterze, że będzie wprowadzać nową aktualizację.

 

W kolejnych tweetach zaznaczono, że aktualizacja nie jest powiązana z wprowadzaniem żadnych większych poprawek. Zaliczono ją do tzw. broad core updates.

W jednym z komunikatów podkreślono:

Czasami dokonujemy szerokich zmian w naszym podstawowym algorytmie. Informujemy o tych zmianach, ponieważ chcemy zaznaczyć, że nie ma tutaj nic szczególnego do „naprawienia” i nie chcemy, aby właściciele stron mylnie próbowali zmieniać to, co nie stanowi problemu.

Tego typu aktualizacje nie mają nakierowywać się przeciwko konkretnym typom niskiej jakości contentu, a raczej ich celem jest lepsze promowanie treści, które niosą prawdziwą wartość dla użytkowników.

Aktualizacja ruszyła pełną parą, a wytyczne były jasne – nie trzeba się szczególnie niczym przejmować i nie należy podejmować drastycznych działań.

Coś jednak jest nie tak

Daily Mail, brytyjski gigant newsowy, 3 czerwca stracił połowę swojego organicznego ruchu. Jesus Mendez, dyrektor SEO wydawcy, opisał to w ten sposób:

Dzień po aktualizacji (3 czerwca) zauważyliśmy ogromny spadek ruchu w wyszukiwarkach Google (straciliśmy 50% dziennego ruchu). Spadek nastąpił w 24 godziny – nie dokonaliśmy żadnych zmian na stronie. Ponadto, zauważyliśmy spadek ruchu w Google Discover wynoszący 90%. Do tej pory sytuacja nie poprawiła się. Stało się tak na wszystkich urządzeniach, stronach typu AMP i non-AMP.

Co ciekawe, takie serwisy jak Mirror, The Sun, Metro i inni brytyjscy wydawcy zyskali na ruchu. Zazwyczaj jednak tak już się dzieje – gdy niektórzy zyskują ruch, ktoś w końcu na nim traci.

To jednak jeszcze nic.

Prawdziwa afera rozkręciła się wokół serwisu ccn.com CryptoCoinNews. Serwis to jeden z najpopularniejszych i najbardziej zaufanych portali poświęconych kryptowalutom oraz finansom.

W wyniku czerwcowej aktualizacji ccn.com straciło w ciągu jednego dnia 71% ruchu na urządzeniach mobilnych.

Google-June-2019-Core-Update-Visibility-index-ccn.com
Źródło: Google-June-2019-Core-Update-Visibility-index-ccn.com

Serwis jasno zaznacza, że nie ograniczał w tym czasie swojego zakresu działania. Tak naprawdę poszerzał zespół redaktorów.

Dochody portalu spadły w efekcie o 90%!

Inne strony poświęcone kryptowalutom takie jak coindesk.com oraz cointelegraph.com straciły odpowiednio 34,6% oraz 21,1% ruchu.

Spekulowano, że w grę wchodziła kwestia stron typu YMYL. CCN poruszało nie tylko tematy stricte dotyczące kryptowalut, ale i finansów. Takie treści są uznawane przez Google za niezwykle istotne, gdyż mają bezpośredni wpływ na kwestie pieniężne osób zapoznających się z nimi.

Właściciele serwisu z kolei podejrzewają, że Google niejako wymierzyło atak w tematykę kryptowalut, które są postrzegane do pewnego stopnia jako przeciwne finansowemu establishmentowi.

CCN zareagowało dość gwałtownie na te nieprzyjemne wydarzenia – w końcu nie ma się im co dziwić. W efekcie nawołują na swojej stronie wręcz do walki z Google, który monopolizuje rynek informacyjny. Obawiają się, że zagrożona jest prasa, wolność słowa oraz wolność informacji:

CCN nawołuje do walki

Czy reakcja jest przesadzona i CCN dorabia sobie tutaj teorię spiskową? Jeden z czytelników serwisu w komentarzach pod oficjalnym komunikatem zaznaczył, że podczas aktualizacji ostatniego sierpnia 2018 roku (Medic Update) stracił 80% ruchu, ale odzyskał go w marcu. Doradził, aby spokojnie czekać na potencjalne zmiany.

Samo Google także zaznacza, że czasami zdaje się, jakoby aktualizacje uderzały w konkretne branże. Wspomniany Medic Update nie był bezpośrednio i celowo nakierowany w strony związane z medycyną i zdrowiem. Główną ideą była mocniejsza weryfikacja treści „większego kalibru”, które wymagają eksperckiej wiedzy i mają duży wpływ na najważniejsze sfery życiowe odbiorcy. W efekcie po prostu najbardziej „oberwało się” stronom medycznym i stąd nazwa Medic Update.

Spekulacje trwają

Wokół czerwcowej aktualizacji dalej jest sporo niejasności. Branża SEO zastanawia się, czy w grę wchodzą reklamy, szybkość strony, content, kwestie polityczne czy jeszcze coś więcej. Najbliższe wydarzenia pokażą, czy faktycznie ostatni update okaże się jednym z kluczowych w ostatnim czasie.

Autor artykułu:Daniel Podgórski

Copywriter współpracujący z firmą Mayko. Specjalizuje się w nowoczesnych technologiach, kryptowalutach, SEO i marketingu internetowym. Uwielbia pisać artykuły poparte statystykami i głębokim researchem.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *